piątek, 14 marca 2014

Rozdział 13

**Następny dzień**
**Oczami Leny**
Zeszłam na dół, ubrana już w normalne ciuchy. W kuchni siedział Niall, ze szklanką wody i lekami na ból głowy. Podeszłam do blatu kuchennego i zaczęłam robić sobie śniadanie.
-Hej.-powiedział, a ja udawałam, że go nie słyszę.
-Mogłabyś mi odpowiedzieć.-
-Mówiłeś coś?-zapytałam.
-Możemy być chociaż przyjaciółmi?-chyba zależało mu na jednym słowo, a mianowicie na ,,Tak".
-Znajomymi.-
-Niech będzie.-powiedział, a ja udałam się do salonu. Dziś chciałam spokonie zjeść i dopiero potem iść do szpitala.

**3 godziny później**
Siedziałam czekając, aż lekarz raczy mnie wpuścić do mojego syna.
-Może pani wejść.-powiedział wychodząc z gabinetu. Gdy już wstałam z krzesełka, zobaczyłam GO na korytarzu.
-Co ty tu robisz?-zapytałam.
-To nadal mój syn. Przyszedłem go odwiedzić.-
-Niall to nie jest twój syn!-
-Jak to? Przecież to ja jestem jego ojcem!-
-Nie! Nie jesteś jego ojcem i nigdy nie byłeś!-
-Jak to?!-jego piękne dotychczas oczy przybrały kolor granatowy. Ja zamiast odpowiedzieć spuściłam swój wzrok na moje trampki.
-Mów!-krzyknął. Nie obchodziło go to, że ludzie się patrzą.
-Zaszłam w ciążę nim cię poznałam. Mój chłopak gdy się dowiedział, że zostanie ojcem wyjechał. Czyli jednym zdaniem. Wcisnęłam Ci dzieciaka do opieki.-
-No i mu się nie dziwię!-
-Co masz na myśli?-
-Może on też nie był prawdziwym ojcem. Może mu też wcisnęłaś tą bajeczkę?!-
-Niall, nie jestem jakąś dziwką, żeby pieprzyć się po kątach!-
-Nie byłbym tego taki pewien!-z moich oczów poleciały łzy.
-No i co ty myślisz?! Że na litość mnie weźmiesz?!-z każdym wypowiadanym jego słowem było coraz więcej łez.
-Wynoś się z tym swoim popierdolonym bachorem z mojego i chłopaków domu!!! Rozumiesz?!-pokiwałam głową na ,,tak". Gdy on już odchodził zebrałam odwagę na wypowiedzenie ostatnich słów.
-Ty też nie jesteś lepszy. Byłeś ze mną, a w tym samym czasie chodziłeś na jakieś dziwki!!!-chyba go wkurzyłam. Podszedł do mnie. Poczułam pieczenie na lewym policzku. Nie wierze. Czy on...czy on mnie uderzył?

**2 dni później**
Obudził mnie dzwoniący telefon. Nim odebrałam sppojrzałam na godzinę. 15:30.

*Rozmowa telefoniczna**
-Halo?
-Czy to pani Lena Grey?
-Tak. Coś się stało?
-Jestem lekarzem pani synka...-przerwałam mu.
-Coś się stało?!
-On...Pani syn dziś zmarł.
-KIEDY?
-W nocy.
**
Zamarłam. Nie mogłam wydobyć z siebie słowa, ani nawet się ruszyć. Telefon wypadł mi z ręki i roztrzaskał się o podłoge, a ręka którą go trzymałam znalazła się przy moim boku.
Z moich oczów zaczeły lecieć łzy. Dopiero po chwili wróciłam do rzeczywistości. Opadłam na łóżko i rozbeczałam się na dobre.
Mój syn. Mój jedyny synek. Moje jedyne dziecko nie żyje.
Dopiero zdałam se sprawe z powagi sytuacji.
Spojrzałam na lewą rękę.
Wciąż miałam na niej branzoletkę od Niall'a.
Zerwałam ją, a koraliki wylądowały na łóżku.
Chwiejnym krokiem podeszłam do szafy. Wziełam walizkę i zapakowałam ją wszystkimi moimi rzeczami, po czym postawiłam walizkę w kącie, aby nikt jej nie dostrzegł. Wziełam laptopa i usiadłam z nim na łóżku. Przetarłam rękawem bluzy załzawione oczy. Kupiłam bilet na dziś wieczór na samolot. Sama w to nie wierze, ale wracam do polski.
Przejrzałam jeszcze raz pokój. Został tylko ręcznik i kosmetyki. Przed lotem musze wziąść prysznic...
Kosmetyki schowałam do walizki. Nie potrzebuje ich.
Nim się spostrzegłam była 19:00. Poszłam szybko pod prysznic, po czym ubrałam się w świeże ciuchy.
Teraz tylko poczekać, aż wszyscy się rozejdą. Nie chce, aby wiedzieli o moim wyjeździe.
3 godziny później uznałam, że spokojnie moge iść. Sprowadziłam walizkę po schodach najciszej jak mogłam. Gdy byłam już prze drzwiach, usłyszałam pukanoe i głos Marty:
-Lena ja wiem, że przeżywasz, ale pogadaj ze mną. Jakby co jestem w kuchni.
I co teraz?
Szybko, lecz po cichu wyszłam z domu.
Wpakowałam walizke do bagażnika i szybko ruszyłam w stronę lotniska. Po chwili znów zaczełam płakać przez łzy nic nie widziałam. Przetarłam oczy i zobaczyłam pieszego bardzo blisko. Szybko skręciłam w lewo wymijają przechodnia. Spojrzałam w lusterko...leżał na ziemi zszokowany. ZARAZ! Czy to nie jest Niall?!
Tak to on!
Prawie go zabiłam!
Cały czas mając tą scenę przed oczami, dojechałam na lotnisko. Wziełam walizke i ruszyłam do wejścia. Nadal nie wierze w to co zrobie.
"Pasażerowie lotu do Polski, proszeni są o udanie do samoltu."
Ostatnia chwila w Londynie.
Wstałam z ławki i ruszyłam w wyznaczonym kierunku.
-LENA!-usłyszałam krzyk...Harry'ego?
Nie zwracając na niego uwagi zaczełam biec. Skąd on wiedział, że tu jestem?!
Po minucie złapał mnie za ramiona i obrócił w swoją stronę.
-Czy ty wiesz co chcesz zrobić?!-wrzasnął.
-Doskonale wiem.
-Nie zostawiaj mnie.-nim mogłam przeanalizować jego słowa, przyciągnął mnie do siebie i złożył na moich ustach krótki pocałunek.
-J-ja musze iść.
Wyrwałam się z jego uścisku i zaczełam iść w wyznaczone miejsce. Odwróciłam się do niego po czym bez zastanowienia pobiegłam w jego stronę. Rzuciłam mu się na szyje. Złączyłam nasze usta w jedno.
-Będę tesknić.-wyszeptałam.
-Ja też.
-Nie mów Marcie gdzie lece.
-Dobrze.
-Dziękuje-po tych słowach już na serio odeszłam.
Kilka minut później siedziałam w startującym samolocie.
-Żegnaj.-wyszeptałam patrząc na wielkie okno lotniska z okna.
ŻEGNAJ WIELKA BRYTANIO, WITAJ PONOWNIE POLSKO!

*Perspektywa Harry'ego*
-LENA!-krzyknąłem gdy ujrzałem w tłumie blondynkę.
Przystaneła na chwile, po czym zaczeła biec. Pobiegłem za nią. Chwilę później dogoniłem Lenę. Chwyciłem jej ramiona, po czym odwróciłem ją przodem do siebie.
-Czy ty wiesz co chcesz zrobić?!-wrzasnołem.
-Doskonale wiem.-mrukneła.
-Nie zostawiaj mnie.-przyciągnołem ją do siebie i pocałowałem.
-J-ja musze iść.-wyjąkała i odeszła. Miałem zrobić to samo, kiedy ona odwróciła się i zaczeła biec. Rzuciła mi się na szyje. Pocałowała mnie, a ja zszokowany odwzajemniłem gest.
-Będę tęsknić.-wyszeptała do mojego ucha i odsuneła głowę patrząc mi w oczy.
-Ja też.-odszepnołem.
-Nie mów Marcie gdzie jestem.-zaskoczyła mnie jej prośba.
-Dobrze.-zrobię wszystko by była szczęśliwa.
-Dziękuje.-powiedziała i odeszła...na zawsze.
Chwilę później patrzyłem przez szybę na odlatujący samolot.
-Żegnaj.-szepnołem patrząc na samolot.
Wróciłem do auta, a następnie do domu.
-I? Była tam?-na samym początku padły pytania od Marty.
-Nie było jej na lotnisku.-nasza przyjaciółka zaczeła płakać.
-Ona odeszła. Trzeba żyć dalej.-pocieszał ją Niall.
-Ty się weź odpierdol! To wszystko przez ciebie! Jesteś kretynem! Największym jakiego poznałam!-wykrzykneła idąc na górę.

**Perspektywa Leny**
Przespałam cały lot. Obudziłam się przy lądowaniu. Wysiadłam z samolotu.
Wziełam swoją walizkę i ruszyłam do wyjścia.
Jak tu się zmieniło...
POLSKO OTO JESTEM! WRÓCIŁAM!
Skierowałam się do pierwszego lepszego hotelu.
I tak rozpoczął się nowy rozdział w moim życiu...

wtorek, 18 lutego 2014

Rozdział 12

Do kuchni wszedł Nialler. Spojrzałam na niego. Miał zamknięte oczy. Zaczął błądzić rękoma po lodówce. Chyba szukał uchwytu żeby ją otworzyć. Otworzył ją. Chwycił parówkę przytulając ją do siebie i gdzieś poszedł. No ale lodówki to nie łaska zamknąć!!! Ale jednak najgorsze jest to, że on pocałował tą parówkę. Otwróciłam się w stronę wyjścia i tam zobaczyłam Lenę.
-Dlaczego Niall śpi przytulony do parówki?-uśłyszałam zdziwienie w jej głosie.
-Lena musze ci coś powiedzieć.-położyłam rękę na jej ramieniu.
-No?-
-Bo on także się z nią całował.-obie wybuchłyśmy głośnym śmiechem.

**Godzina później**
Rozmawiałam z Leną, gdy do kuchni wszedł znowu Niall. Tym razem nie spał...
-Hej Marta.-powiedział zaspanym głosem.
-Hej.-
-Cześć skarbie.-powiedział i chciał pocałować Lenę w policzek ale ona odsunęła się. Dokładnie tak ja planowałyśmy.
-Hej skarbie?! Najpierw mnie zdradzasz, a potem mówisz do mnie skarbie?!-Niall chyba nie kumał o co chodzi, bo ma bardzo dziwny wyraz twarzy.
-Ale jaka zdrada?! Z kim?!-nareszcie się odezwał. Spojrzałam na przyjaciółkę. Chciała utrzymać powagę, ale jej nie wychodziło.
-No to idź zobaczyć do pokoju kto tam leży!-
-Ale tam leżała tylko jakaś parówka.-nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać pod nosem.
-Z która ty spałeś i się całowałeś.-Niall otworzył lekko usta, jakby chciał coś powiedzieć, ale nie mógł.
-Naprawdę?-zapytał.
-Tak.-tym razem powiedziałam ja.
-Ale nie martw się Lena. Wyrzuciłem ją przez okno, potem ona trafiła w jakiegoś starszego pana, potem wylądowała na trawniku, a na koniec zjadł ją pies.-Lena uniosła jedną brew.
-Rzuciłeś parówką z okna?-zapytałam.
-No tak.-
-Czy ona trafiła na nasz ogród?-
-No tak.-
-Samba ją zjadła!-krzyknęłam.

**Kilka miesięcy później**
-Marta! Ja chyba rodze!-krzyknęła Lena.
-Chyba czy na pewno?-
-Na pewno!-krzyknęła a ja pomogłam jej dojść do auta, a ja usiadłam na miejscu kierowcy.
-Ty nie masz prawa jazdy.-
-Chcesz rodzić w domu czy w szpitalu?-zapytałam.
-Jedź!-to chyba był rozkaz. Ruszyłam w stronę szpitala. Po 15 minutach dojechałyśmy.

**2 godziny później**
-Odbierz ten zasrany telefon!-krzyknęłam, gdy po raz kolejny nie mogłam dodzwonić się do Nialla. Pomyślałam, że Harry może wiedzieć dlaczego nie odbiera. Wybrałam jego numer i po kilku sygnałach odebrał.

-Halo?-
-Hej, Harry! Wiesz gdzie jest Niall?-
-Nie...a czemu pytasz?-
-Bo jego dziewczyna rodzi, a ja nie moge się do niego dodzwonić!-
-Spokojne...czekaj już tam jade.-
-Po co?-
-Miłe...-
-Wiem.-

Rozłaczył się. Co za świnia.

**Oczami Leny**
-Kiedy zobacze moje dziecko?-po raz kolejny zapytałam pielęgniarkę.
-Pytała pani o to pięć minut temu.-
-Odpowie mi pani.-
-Za chwilę go pani zobaczy.-
Tak ja mówiła pielęgniarka, po kilku minutach przyniesiono mi mojego synka. Był taki słodki. Przyszedł lekarz i zaczął mówić.
-Mam do pani dwie sparwy.-
-Tak?-
-Serce pani synka nie pracuje poprawnie, ale będzie żył. I jeszcze dwie osoby czekają w poczekalni i pytają się czy mogą wejść.-
-Prosze ich wpuścić.-powiedziałam, a po moim policzku spłynęły łzy. Byłam ciekawa kto jeszcze oprócz Marty przyjechał. Lekarz wyszedł z sali, a po chwili zauważyłam Martę i idącego za nią Harrego.
-Hej.-powiedziałam przez łzy.
-Co się stało?-zapytała Marta.
-Serce małego nie pracuje tak jak powinno.-ledwo to wydusiłam z siebie.
-Tak mi przykro. Ale z innej beczki. Jaki on słodki. To po mamusi.-powiedział Harry, a ja się zarumieniłam.
-A no właśnie! Ma na imię Oliver.-powiedziałam.
-A kiedy wychodzisz?-zapytała moja kochana przyjaciółka.
-Ja jutro, on nie za bardzo.-znowu poleciało mi kilka łez.
-Widzisz co zrobiłaś?-powiedział Harry i mnie przytulił. Poprosiłam ich żeby wyszli, bo jestem zmęczona, a Olivera oddałam pielęgniarce, która go gdzieś zabrała.
-Kochany ten pani chłopak.-powiedziała kobieta obok.
-To mój przyjaciel. Mój chłopak...sama nie wiem nawet gdzie jest.-
-Przepraszam.-
-Nic się nie stało.-mruknęłam i obróciłam się na drugą stronę. Wziełam telefon do ręki i wybrała numer mojego chłopaka. Nie odbierał. Znowu. Coś czuję, że on zmusza się do roli ojca. Niby się cieszy, że jestem w ciąży, a po kilku miesiącach ma mnie w dupie. On mnie i Olivera chyba nie kocha. I co ja głupia myślałam, że będziemy szczęśliwą rodzinką? Jego miłość do mnie prysła, jeżeli ona w ogóle istniała.

**Dwa dni później**
Wstałam z łóżka. Spojrzałam na zegarek. Godzina 9:30. Ubrałam się i zeszłam na dół. Chwyciłam do ręki jedną kanapkę i wyszłam z domu. Chłopcy i Marta coś tam do mnie mówili, ale ja ich nie słuchałam tylko wyszłam. Poszłam s stronę szpitala. Gdy tylko tam weszłam. Jedna łza spłynęła po moim policzku. Szybko ją otarłam i podeszłam do recepcji? Nie wiem jak to nazwać. Kobieta za ladą kazała udać mi się na pierwsze piętro. Podeszłam do widny i czekałam aż te drzwi mi się otworzą. Jakoś nie miałam siły iść schodami. Drzwi windy się otworzyły. Gdy tylko kilka osób wysiadło ja wsiadłam i wcisnęłam guzik. Nie minęło kilka sekund, a już byłam na pierwszym piętrze. Wysiadłam z windy i ruszyłam w stronę drzwi, które prowadziły do sali gdzie leżał mały. Weszłam tam. Ukucnęłam przy jego inkubatorze. Delikatnie głaskałam jego główkę. Dlaczego to mnie spotkało? Usłyszałam otwieranie i zamykanie drzwi. Odwróciłam się. Ta sama blond czupryna.
-Hej Lena.-powiedział.
-Możemy porozmawiać?-
-Jasne.-powiedział, a ja wyszłam z sali.
-Po co tu przylazłeś?-zapytałam.
-Odwiedzić mojego synka i moją dziewczynę.-
-Teraz Ci się przypomniało, że masz syna i dziewczynę?!-zapytałam.
-Ale o co Ci chodzi?-
-Weź mnie nie rozśmieszaj! Dzwoniłam do ciebie chyba ze sto razy, ale po co odebrać?! Po co dowiedzieć się, że twój syn może umrzeć?! Po co?!-cały czas krzyczałam.
-Ale jak to?-
-Tak to!!! Ma chore serce.-powiedziałam już bardziej spokojnie. Chciał mnie przytulić, ale odepchnęłam go od siebie.
-Lena...-powiedział.
-Przez kilka miesięcy miałeś mnie w dupie!! Teraz ja mam ciebie!! Mam cię dosyć!! Żałuję, że Cię poznałam!! Wiesz?! To koniec!! Zapomnij o nas!!-czułam się okropnie. A te łzy w jego oczach dołowały mnie jeszcze bardziej.
-Lena.-powiedział kucając przy mnie.
-Wynoś się!! Daj mi spokój!!-krzyknęłam, a on powili zaczął kierować się w stronę windy.

**Oczami Nialla**
Brawo Haron, spieprzyłeś swój związek już po raz drugi. Spojrzałem ostatni raz w jej stronę. Płakała i to przezemnie. Pojechałem do domu. Weszłem. W salonie siedziała Marta z Harrym.
-O cześć Niall. Byłeś u Olivera?-zapytała Marta.
-U kogo?-zapytałem zdziowiony.
-Kurwa Niall! U twojego syna! Ty nawet nie wiesz jak się twoje dziecko nazywa?! Dzwoniliśmy do ciebie po trzysta razy! Ona rodziła, a zamiast ciebie to ja i Harry trzymaliśmy ją za rękę! Nawet nie wiesz jak to boli kiedy rodzisz! Jak se przepchniesz nadmuchaną piłkę plażową przez dupe to wtedy będziesz wiedział jak to boli!-wydzierała się na mnie Marta, a Harry musiał ją uspokojać, aby mnie nie zabiła. Do salonu zszedł Louis, a Marta zaczęła płakać ze złości. Louis ją przytulił. Mam tego dość. Każdy się na mnie wydziera. Chwyciłem kurtkę i wyszedłem.

**Oczami Marty**
**Wieczór**
Siedziałam w moim ulubionym miejscu, czyli salonie i oglądałam jakiś serial. Do domu przyszła Lena. Miała całe czerwone oczy od płaczu.  Podbiegłem do niej i ją przytuliłam.
-Przez takich dupków jak on, nie należy płakać. Zrozumie co zrobił. Jeżeli kocha to wróci.-uśmiechnęłam się do niej. Ona odwzajemniła uśmiech, a po kilku sekundach pokierowała się w stronę schodów. Weszła na górę do pokoju, który dzieliła z Niallem, a ja za nią.
-Pomożesz mi?-powiedziała chwytając do ręki kilka ciuchów.
-Ale co ty robisz?-zapytałam.
-Ide do drugiego pokoju.-
-Już myślałam, że mnie z nimi zostawisz...-
-To co pomożesz?-zapytała podając mi kilka rzeczy.
-Pytanie...oczywiście, że ci pomogę.-

**Godzine później**
-Skończone.-
-No nie do końca.-powiedziałam wskazując na wielką stertę rzeczy na łóżku.
-Trzeba to tylko pochować do szafy.-
-Tylko.-
-Jeżeli będziesz mi podawać ciuchy, a ja je chować do szafy to skończymy w 15 minut.-powiedziała Lena i podeszła do szafy.
Miała racje. 15 minut później wszystko było na swoim miejscu.
-Dziękuje kochana.-powiedziała i mnie przytuliła.
-Nie ma za co.-uśmiechnęłam się do niej i wyszłam z pokoju. Spojrzałam na zegarek, który wisiał na ścianie. Za 20 minut będzie pół noc. Usłyszałam trzask drzwi i Nialla, który ledwo co chodził. Serio Niall myślisz, że upicie się w czymś Ci pomoże? Nie zwracając na niego uwagi poszłam do pokoju. Przebrałam się i poszłam spać.

********************

Przepraszam was, że tak późno dodaję i za to, że ten rozdział jest strasznie krótki ale tak wyszło. Mam nadzieję, że Rozdział 13 będzie dłuższy, ale wszystko zależy tylko od mojej weny.

poniedziałek, 10 lutego 2014

Rozdział 11

**30 minut później**
Pomyślałam, że pójdę sprawdzić czy u Hazzy wszystko w porządku. Tak ja pomyślałam tak zrobiłam. Weszłam do pokoju i zastałam go stojącego i grającego na telefonie.
-Harry mam tylko jedno pytanie?-
-Tak...-powiedział nie odrywając wzroku od telefonu.
-Dlaczego nie usiądziesz?-
-Bo przez Zayna nie mogę usiąść! Jak ja będę spał?!-
-Na brzuchu-dziwnie na mnie spojrzał-no wiesz brzuch na materacu, a dupa do góry.-
-Zrozumiałem za pierwszym razem... coś jeszcze chcesz, bo jak nie to papa.-
-Też cię lubię...ja tu się martwię, a ty z pokoju mnie wyrzucasz...Mam focha.-
-Spoko...a teraz możesz wyjść?-wytknęłam mu język i wyszłam.
-Lena, proszę pomóż mi.-zobaczyłam Natt stojącą dokładnie przede mną.
-Ok...czemu nie...-powiedziałam i poszłam do jej pokoju.
-Ok, którą sukienkę wybrać?-pokazała mi dwie sukienki. Czarną i biało-różową? No chyba wiecie o jaki kolor mi chodzi...chwilę się zastanawiałam i powiedziałam.
-Zdecydowanie tą jaśniejszą...a jeżeli mogę wiedzieć to gdzie się wybierasz?-
-Idę na kolację z takim jednym kolegą.-
-Randka?-
-Tak...-
-A Louis wie?-
-Nie...przecież on by się nie zgodził, żebym gdzieś wyszła wieczorem.-
-No tak cały on-
-A pomożesz mi z makijażem?-
-Jasne.-powiedziałam, a ona podała mi kosmetyczkę. Chyba chodziło jej o to, żebym to ja miała jej zrobić ten makijaż. Po 20 minutach miała piękny makijaż, założoną sukienkę, szpilki, i torebkę. Pominęłam już różne dodatki.


**Oczami Natalie**
Dzięki Lenie wyglądałam ślicznie.
-Dziękuje kochana, to ja idę-ona uśmiechnęła się do mnie. Zeszłam ze schodów i już miałam otwierać drzwi, gdy usłyszałam głos za sobą.
-Gdzie się wybierasz?-odwróciłam się i kto tam stał? Mój kochany kuzynek.
-Yyy...na...na spotkanie z przyjaciółkami.-skłamałam.
-I tak się odstawiłaś?-
-Chce ładnie wyglądać! Nie mogę?! Ukarzesz mnie za to?! Mogę już wyjść, nie chcę się spóźnić.-ostatnie zdanie powiedziałam jakoś łagodniej.
-Idź, ale wróć przed dziesiątą i dla jasności wieczorem.-
-Aż taka głupia jak ty to nie jestem. I nie mów mi o której godzinie mam wrócić! wychodzę.-powiedziałam i wyszłam trzaskając drzwiami. Szłam jakieś 15 minut. Weszłam do restauracji i szukałam mojego ,,kolegę''. Mój wzrok przystanął na tym właściwym i uśmiechniętym chłopaku.

Bez zastanowienia ruszyłam w jego stronę. Usiadłam na krześle.
-Hej.-powiedział i pocałował mnie w policzek.
-Cześć. Długo czekałeś?-
-Nie.-
Okazało się, że jest bardzo zabawny. Mam nadzieję, że nam się uda.

**Godzinę później**
-Odprowadzę cię.-
-Okay.-udawałam powagę, lecz w głębi duszy cieszyłam się jak małe dziecko. Szliśmy ciągle się śmiejąc. Wydaje mi się, że za szybko doszliśmy do mojego domu.
-A jutro się spotkamy?-widziałam promyk nadziei w jego oczach.
-Oczywiście.-pocałowałam go w policzek i poszłam do drzwi. Pokiwałam mu i weszłam do domu. Oczywiście stał tam Louis.
-Czego?-zapytałam się, gdy nie chciał mnie wpuścić na górę.
-Fajną masz koleżankę.-
-Odpuść.-powiedziałam i jakoś przepchnęłam się przez jego rękę. Udałam się do mojego pokoju. Weszłam i rzuciłam torebkę gdzieś w kąt. Rzuciłam się na łóżko i usłyszałam dźwięk sms-a. Leniwie zwlekłam się z łóżka i zaczęłam szukać mojej torebki, która leży gdzieś na podłodze. Nie mogłam jej znaleźć. Usłyszałam kolejny sms i wtedy dotarło do mnie, że ona leży koło mnie. Wyciągnęłam telefon i zobaczyłam dwie nieodebrane wiadomości od Matta-tak miał na imię ten mój kolega-.

 Od: Matt
Jutro o 17?

 Od: Matt
Ignorujesz mnie?

 Do: Matt
Nie, nie ignoruje cie :-) i tak jutro o 17. Do zobaczenia.

 **Następny dzień**
Obudziłam się dość wcześnie, ponieważ ktoś cały czas dobijał się do drzwi. Kto normalny przychodzi i wali Ci w drzwi o dziesiątej rano?! Oj...myślałam, że jest dziewiąta. Wstałam z łóżka, zeszłam na dół. Rozejrzałam się. Nikogo nie było. A może nikt nie puka, a to tylko moje przewidzenia. Jednak nie, ktoś znowu zapukał. Jak najszybciej ruszyłam w stronę drzwi. Otworzyłam je. Nie wierze tam stała...Emma. A no tak wy nie jesteście w temacie. Emma to moja najlepsza przyjaciół od przedszkola. Zawsze trzymałyśmy się razem. Jak się pokłóciłyśmy, to po godzinie znów byłyśmy przyjaciółkami.
-Hej Emma! Co ty tu robisz?-
-Przyjechałam do ciebie...i chciałam się wciągnąć na zakupy.-
-Okay tylko daj mi 30 minut-
-15.-
-20 minut.-bez jej odpowiedzi ruszyłam do pokoju.

**Oczami Marty**
Wstałam z łóżka. Nie spałam od dłuższego czasu i znudziło mi się leżenie w łóżku. Zeszłam na dół i zobaczyłam jakąś dziewczynę. Kto tu ją wpuścił?
-Hej kim jesteś?-zapytałam podejrzliwie.
-Jestem Emma, przyjaciółka Natt.-
-Aha, ja jestem Marta.-powiedziałam i czym prędzej poszłam do kuchni. Po kilku minutach usłyszałam jakieś chichoty i trzask drzwi. Wyszły. Jej będę miała trochę spokoju. Dlaczego? Bo wszyscy śpią, a ja mam już serdecznie dosyć krzyków chłopaków. Chwilę myślała i o tym i też co zrobić sobie na śniadanie. Zrobiłam płatki z mlekiem i usiadłam z nimi do stołu. Choć raz mogę zjeść w świętym spokoju. Z Góry usłyszałam trzask drzwi, a po chwili w do kuchni wszedł...

********

Hejka! Dziś dodaje we wtorek! Dlaczego? Trochę mi się nudzi w domu. Ale i tak ferie to najlepsze co może być. Dobra dobra nie zanudzam was. Następny rozdział pojawi się w poniedziałek lub środę. To wszystko.  

wtorek, 4 lutego 2014

Rozdział 10

Przecież tam CZARNO na BIAŁYM było napisane, że...że...jej matka nie żyje.
-Ej? Ale jak to?-
-Ty nie umiesz czytać?-
-Umiem...-odpowiedziałem i czytałem dalej.
Zginęła w wypadku samochodowym.
Straszne. Tak bardzo chciałbym pomóc Marcie, ale nie wiem jak.
**Oczami Leny**
Chciałam pujść do kuchni, ale usłyszałam jakiś krzyk. Podąrzyłam za nim i dotarłam do łazienki. Weszłam i zobaczyłam Harrego który był w samym ręczniku.
-Co się stało!!??-próbowałam go przekrzyknąć. W końcu nie wytrzymałam.-Zamknij mordę i powiedz co się stał!!!-
-No bo...-nie dokończył, bo mu przerwałam.
-Nie stop! Najpierw podciągnij ręcznik!-zrobił to o co poprosiłam.
-Teraz możesz kontynuować.-
-No bo ja chciałem wziąść kąpiel, a to co coś chciało mnie zjeść lub nawet gorzej, zabić!-
-Ale co?-pokazał na miejsce obok kibelka.
-Tam jest! Weź go!-wziełam to na ręce.
-Coś jeszcze czy krzyczałeś tylko z powodu małago psa Marty?-zapytałam powstrzymując śmiech.
-Dobra idź bo to coś na prawdę mnie zje, zabije lub nawet zgwałci.-w tej chwili do łazienki wszedł Lou.
-Musisz ze mną iść.-powiedział i mnie pociągnął.
-Lena chyba o czymś zapomniałaś.-ten sam słodki pisk. Harry. Poszłam do łazienki wziąść psa i dalej ruszyłam za nim. Doszliśmy do jego pokoju, który dzielił z Martą. Weszłam i zobaczyłam ją płaczącą. Podbiegłam do niej i zapytałam:  co się stało?. Lou mi wszystko wytłumaczył.
-Marta nie płacz. Wszystko będzie dobrze. Masz mnie, Louisa, no i chłopców.-
-Dziękuje wam! Kocham was wszystkich.-widziałam mały uśmiech, który wkradł się na jej twarz. Wiedziałam, że to dla niej smutne. Straciła najbliższą jej osobę, a szczególnie , że ojca nie znała. Zawsze była zrzyta ze swoją mamą. Szkoda mi jej. No ale matki jej nie oddam chociaż chciałabym. Zrobiłabym wszystko by była szczęśliwa.
-Mam coś dla ciebie.-powiedziałam i za pleców wyciągnełam jej pieska.
-Jeju gdzie on był.-zapytała szczęśliwa i położyła Sambe na kolanach.
-Można powiedzieć, że mieszkał za kibelkiem.-na moje słowa uśmiechneła się.
-Szkoda tylko, że na pogrzebie się nie pojawię...-
-Jak to?-tym razem odezwał się Louis.
-Bo on jest w Polsce, a ja nie chce was zostawiać.-po tych słowach od razu się uśmiechnęłam. Jaka ona kochana. No ale nie mogę dopuścić do tego by przez nas nie pojawiła się na czymś ważnym. To niedopuszczalne.
-Mogłabym teraz zostać sama?-razem z Lou pokiwaliśmy głową i wyszliśmy. Poszłam do pokoju. Zobaczyłam, że Niall czytał książkę. Podbiegłam do niego.
-Kochanie nie masz czasem gorączki?-zapytałam i sprawdziłam jego czoło.
-Dlaczego pytasz?-
-Bo czytasz...-
-To już nie mogę sobie poczytać?-
-No nie.-zrobił smutną minkę i odwrócił się do mnie plecami.
-Podano do stołu!!-krzyknął Harry, który niedawno temu był w łazience. Niall zszedł z łóżka i poszedł ma obiad. Ja zrobiłam to co on. Podczas jedzenia brakowało tylko Liama, który wpadł do kuchni jak głupi.
-Jedziemy na wakacje!!-krzyknął uradowany.
-Ja nie mam ochoty.-powiedziałam równo z Martą i Louisem.
-Bez was nie jedziemy!-krzyknął już bardziej smutny Liam.
-No prosze was!-krzyczał Zayn-Ja chce jechać, ja chce jechać!!-ktzyczał waląc w stół pięściami.
-Chłopacy to na prawdę nieodpowiedni moment...-powiedział Lou i wyszedł.
-Harry-zwrócił się do niego Zayn-nie żeby coś, ale ten sos jest lekko przypalony.-
-No ja przynajmniej umiem odróżnić kobiete od faceta...-odpowiedział mu Hazza, unosząc jedną brew.
-Dobra zamknij się już...-powiedział i rzucił w niego ścierką. Czasami zastanawiam się czy ta przeprowadzka do nich to był dobry pomysł!...nie służy to zbyt dobrze mojemu umysłowi...oni wykańczają mnie fizycznie, jak i psychicznie!...
-Stary..ta ścierka była brudna!-Krzyknął Harry, a Malik prawie spadając z krzesła zaczął uciekać. Gonili się tak wokół kanapy. Zayn znalazł na kanapie jakieś ciastka i krzyknął:
-Odejdź, bo jak nie to zjem twoje ciasteczka!!!-
-Ale to nie moje ciasteczka!-
-To kogo?!-
-To moje ciasteczka!!-krzyknął Horan. Podszedł do nich i je wziął, a już po chwili zajadał się nimi, jednocześnie patrząc jak Ci debile się gonią. Widziałam, że nawet Marta się śmieje. I tyle mi wystarczy...chciałam tylko, żeby się nareszcie uśmiechnęła. Odeszłam od stołu. I usiadłam koło Nialla na kanapie i patrzyłam jak chłopcy się ganiają. Normalnie film w 3D! I po co płacić za kino?! To jest darmowe i śmieszniejsze! A szczególnie to jak ciągle się o coś potykają. Zayn przystanął, bo brakowało mu tlenu, a Harold w tym czasie wskoczył mu na plecy...ZARAZ CO?!
-Zawieź mnie do pokoju, mój podwładny koniku!!-Zayn wypuścił powietrze z ust i pokierował się w stronę schodów. Poszli do góry, ale nie na długo. Dlaczego? Bo usłyszałam wielki huk. Spojrzałam w stronę schodów, a tam leżeli oni. Zaczęłam się śmiać w niebo głosy i reszta ze mną.
-Aż taki ciężki jestem?!-krzyknął obrażony Harry.
-No wiesz ty tego nie odczuwasz, bo nie wozisz się na swoich plecach!-jak dla mnie i większości to zdanie nie miało sensu.
-CO?!-zapytali wszyscy chórem.
-Sam tego nie zrozumiałem...-powiedział, wstał i podał swojemu koledze, który leżał pod nim rękę.
-Chyba mam siniaka.-
-Gdzie?-
-Na dupie-wszyscy się zaśmialiśmy-ale ja nie żartuję.-powiedział i poszedł na górę bardzo ale to bardzooooo dziwnie wchodząc po schodach...

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hejo wszystkim!!! Wracam do was z Rozdziałem 10!!! Mam ferie więc postaram się wcześniej napisać kolejny!!! może pojawi się w poniedziałek, ale kto wie czy będzie mi się chciało pisać. Dobra nie zanudzam was.
P.S.-Komentarze naprawdę motywują nas do dalszej pracy! 
CZYTASZ=KOMENTUJESZ

wtorek, 28 stycznia 2014

Rozdział 9

**Oczami Louisa**
**Wieczór**
Razem z chłopakami wszedłem do domu. Poszliśmy do salonu i bezczynnie opadliśmy na kanapie po chwili zeszły do nas dziewczyny kłócące się o to co zrobić na kolacje. Podeszły do nas i usiadły na kanapie. Dopiero teraz skapnąłem się jaka ta kanapa wielka. Po chwili wszyscy zaczęliśmy się kłócić jaki film obejrzeć. Większość postawiła na komedii, a większość to znaczy 6 osób. Tylko Zayn wolał jakąś kreskówkę. Podczas oglądania filmu usłyszałem trzask drzwi, a po chwili ujrzeliśmy Natalii.
-Musimy pogadać-powiedziałem i pociągnąłem ją do kuchni.
-Słucham.-powiedziała uśmiechnięta.
-Co ty wyprawiasz?! Jesteś pod moją opieką!! Bez mojej zgody nigdzie nie wyjeżdżasz!! Zrozumiano?!!-krzyczałem.
-Mam 18 lat i mogę robić co chce!-
-Wiesz co by się stało, gdyby coś ci się stało?! Miałbym przerąbane u twojej matki!!-
-Ale co mnie to!! Czyli martwisz się tym, że miałbyś kłopoty?!-widziałem w jej oczach łzy, a już po chwili wybiegła szlochając. Poszedłem do chłopaków.
-Coś ty jej zrobił?!-zapytał Liam.
-Trochę się posprzeczaliśmy nic wielkiego.-
-Ta jasne!-powiedział i wstał.
**Oczami Natalie**
Siedziałam w pokoju i płakałam. Ciągle myślałam o tym, że on bardziej martwił się kłopotami u mojej matki niż mną. Usłyszałam pukanie do drzwi.
-Proszę-powiedziałam prawie niesłyszalnym głosem. Do pokoju wszedł Liam. Usiadł koło mnie i mnie przytulił.
-Spokojnie...wymskło mu się...-próbował mnie pocieszyć. Siedzieliśmy tak 5 minut. Ciągle płakałam i to do tego w jego koszulkę i chyba ubrudziłam ją tuszem.
-Dziękuję. Jesteś najlepszym przyjacielem i pocieszycielem jakiego znam.-uśmiechnęłam się do niego.
-Natallie! Przepraszam...-usłyszałam za drzwi.-proszę chodź do nas...-oderwałam się od Liama. Chusteczką zmyłam rozmazany tusz. Podeszłam do drzwi i je otworzyłam. Lou widząc mnie rozłożył ręce, po to bym go przytuliła, ale ja ominęłam go i zeszłam do reszty.
**Oczami Zayna**
**Następny dzień, godz.12:00**
-Czy te dziewczyny zawsze muszą się spóźniać?-zapytałem Harrego, który właśnie robił obiad i nucił coś pod nosem.
-Mówiłeś coś?-odwrócił się do mnie.
-Tak...po pierwsze: Czy te dziewczyny zawsze muszą się spóźniać? A po drugie: Po jaką cholerę założyłeś ten fartuszek?!-
-A teraz odpowiedzi. Tak, dziewczyny muszą się spóźniać. I założyłem ten fartuszek bo wyglądam w nim bosko.-powiedział mieszając w garnku.
-Chciałbyś...ty w niczym nie wyglądasz bosko.-już chciał mi odpowiedzieć, ale po domu rozległ się dzwonek do drzwi. Poszedłem otworzyć.
-Spóźniłaś się 10 minut.-powiedziałem otwierając szerzej drzwi żeby Zuza mogła wejść, ale ku mojemu zdziwieniu stał tam listonosz.
-Nie wiedziałem, że jestem kobietą.-powiedział sięgając list.-to list to panny Marty.-
-Dobrze dziękuję. I przepraszam spodziewałem się kogoś.-zamknąłem drzwi. Ale wpadka. Wszedłem do kuchni i rzuciłem list gdzieś w kąt. Harry cały czas się śmiał.
-Chyba mamy nową Zuzę. Ale na twoim miejscu zmieniłbym dziewczynę, szczerze nie była zbyt piękna...-mówił tak dalej, aż w końcu zadzwonił dzwonek i miejmy nadzieję, że ten właściwy.
-Cicho to raczej ona! Jeszcze cię usłyszy!-krzyknąłem i w ciągu sekundy byłem przy drzwiach. Otworzyłem drzwi. Nic nie mówiłem, aż się nie upewniłem, że to ona.
-15 minut spóźnienia.-powiedziałem patrząc na zegarek, który miałem na ręce.
-Przepraszam pana po prostu spóźniłam się na autobus.-
-Harry uszykuj jeszcze jeden talerz!-
-Po co?-
-Bo Zuza przyszła!-
-To gdzie mam iść?-zapytała zakłopotana.
-Na górę...tam powinny być dziewczyny.-Zuza zrobiła to co powiedziałem, a ja poszedłem do kuchni. Harry siedział przy stole, a sos prawie wykipiał!
-Hazza nigdy w życiu nie będziesz dobrą gosposią!!!-

**Oczami Louisa**
**wieczór**
Poszedłem do pokoju. Tam płakała Marta z jakimś listem w ręce. Podszedłem do niej.
-Ej Marto co się stało?-
Ona w odpowiedzi podała mi list. Gdy go przeczytałem oczy momentalnie rozszerzyły się. Przecież tam CZARNO na BIAŁYM było napisane, że...

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej! witam was ponownie z Rozdziałem 9!!! Ciekawi was co tam będzie napisane?? To musicie poczekać albo do poniedziałku, albo do środy! Wszystko zależy tylko i wyłącznie od mojej weny!!

wtorek, 21 stycznia 2014

Rozdział 8

**Oczami Marty**
**godzina 23:30**
Poszłam spać godzine temu i nadal nie usnęłam.
-Louis śpisz?-zapytałam szeptem.
-Nieee...-odpowiedział zaspanym głosem.-a czamu pytasz?-
-Bo ja nie mogę usną...-
-To zaśpiewam Ci piosenkę-
-Okay-powiedziałam uradowana.
-Ale ja żartowałem!-krzyknął szeptem. Co?! Jak można krzyczeć szeptem?
-Szkoda...-
-No dobra już nie błagaj zaśpiewam.-powiedział i mnie przytulił. Po chwili usłyszałam pierwsze słowa piosenki.

I figured it out I figured it out from black and wh Seconds and hours Maybe they had to take some tim.
I know how it goes I know how it goes from wrong a Silence and sound Did they ever hold each other tig Did they ever fight like us?
You and I We don't wanna be like them We can make it 'till the end Nothing can come between You and I Not even the Gods above Can seperate the two of us No, nothing can come between You and I Oh You and I
I figured it out Saw the mistakes of up and down Meet in the middle There's always room for common
I see what it's like I see what it's like for day and nig Never together Cause they see the things in a dif Like us But they never tried like us
You and I We don't wanna be like them We can make it 'till the end Nothing can come between You and I Not even the Gods above Can seperate the two of us
Cause You and I
We don't wanna be like them We can make it 'till the end Nothing can come between You and I Not even the Gods above Can seperate the two of us No, nothing can come between You and I (You and I) You and I (You and I)
We can make it if we try You and I
Oh You and I
You and I

Nie oszukujmy się zasnęłam już podczas drugiej zwrotki.
**Rano**
Wstałam koło godziny 9:00. Poszłam do łazienki. Ubrałam się i zrobiłam lekki makijaż. Zeszłam do kuchni i chciałam tym debilom zrobić śniadanie, ale Lena mnie zastąpiła.
-Oooo Mart. Pójdziesz ich zawołać?-
-Oczywiście.-powiedziałam i poszłam na góre.
**30 minut później**
Jak długo można budzić jednego człowieka?
-Niall... naleśniki czekają na ciebie w kuchni.-szepnęłam prosto do jego ucha. Ale ten bałwan zamiast mi grzecznie odpowiedzieć to jak głupi wyleciał z pokoju. Postanowiłam dołączyć do reszty, więc pokierowałam się w stronę schodów. Na samym dole schodów leżał Niall.
-Jesteś największą ciotą jaką znam!-krzyknęłam i pomogłam mu wstać. Razem weszliśmy do kuchni.

**Oczami Liama**
**Godzinę później**
-Chłopacy zbieramy się.-
-Dlaczego?-
-Bo mamy wywiad.-oni już nic nie powiedzieli tylko poszli zakładać buty. Całe szczęście nie będę musiał się już z nimi kłócić. Wyszliśmy z domu i poszliśmy do samochodu. Po 20 minutach byliśmy na miejscu. 2 godziny później już wyszliśmy. Jak zawsze rozmawialiśmy o nowym teledysku oraz płycie MM.

wtorek, 14 stycznia 2014

Rozdział 7

-Możemy już iść do domu?-cały czas narzekałem.
-A powiedz mi kto chciał zwiedzić moje rodzinne miasto?-
-No ja, ale jest 21:00, a my na jutro nie jesteśmy spakowani.-Lena zatrzymała się i spojrzała na mnie otwierając oczy chyba do największych rozmiarów jakie mogły osiągnąć i ciągnąc mnie za rękę zaczęła biec.
-Ale ty chyba nie powinnaś biegać.-powiedziałem.
-Może przynajmniej dziecko będzie miało kondycje bo ja nie mam.-powiedziała i przystanęła. Cały czas próbowała złapać oddech. Zacząłem się śmiać, a ona spojrzała na mnie pytająco.
-Z czego się ryjesz?-
-Z ciebie ty mój...słodki pączusiu.-pacnąłem ją w nos.
-No jest dobrze, możemy iść.-
-A tak z ciekawości: o której mamy lot?-
-Gdzieś koło szesnastej.-
-Aha.-
**Oczami Louisa**
Do domu wszedł Zayn, który cały czas się śmiał. Wszedł do salonu z jakąś dziewczyną i usiedli na kanapie koło mnie.
-Cześć jestem Zuza, a ty?-
-Louis-uścisnąłem dłoń, którą mi podała, a Zayn wyszedł do kuchni.-to łączy cię coś Zaynem?-
-No tak...jest moim chłopakiem. Nie mówił Ci nic?-
-Nie.-
-To może od razu zapoznam cię z resztą.-do salonu wszedł Zayn.
-Nie. Ja i tak musze już lecieć. Papa.-pocałowała Zayna w policzek, a mi tylko pokiwała. Choć już wiem co ukrywał Zayn.
-Obejrzymy coś?-wyrwał mnie z moich zamyśleń.
-Najlepiej jakiś horror.-mój kumpel jak na zawołanie już wkładał płyte do DVD.
-No co? Wiedziałem, że to wybierzesz. Chyba znam cię nie od dziś.-film miał się właśnie zacząć, gdy na dół przybiegła reszta i dosiadła się do nas.
**4 godz. później**
-Obejrzymy jeszcze 3 część? Prooooooooszę!-zacząłem nalegać. Wiem, że jest 1:00, ale ja wcale nie czuję się śpiący. Reszta zaczęła jęczeć.
-Ale ja wiem, że chcecie.-powiedziałem i podbiegłem do odtwarzacza wkładając kolejną płytę. **
W strasznym momencie Zayn wysypał cały popcorn, a Harry zaczął go...zjadać?
-Harry zjadanie z ziemi to robota Nialla.-
-Ale ja właśnie nie chce żeby po południu jadł go Niall.-odpowiedział z pełną buzią.
-A skąd ty wiesz, że on jutro przyjeżdża?-zapytała podejrzliwie Marta.
-Od Lou...-Marta przekierowała swoje oczy na mnie.
-No co?-
-A ty skąd wiesz?-
-Yyy...no...ja...podsłuchałem.-i w tym momencie zacząłem się śmiać.
-Z czego ty się znowu śmiejesz.-zapytał Zayn.
-Z Liama jego sen był bardzo wzruszający.-ponownie się zaśmiałem. Liam spojrzał na mnie wzrokiem typu ,,zabije cię!" czy coś podobnego.
-Idę spać.-powiedział Liam.
-Tylko żeby łyżki ci się nie przyśniły!-krzyknąłem. Reszta zaczęła się zwijać ze śmiechu, a ja razem z nimi, a nasz oburzony kolega sobie poszedł. Spojrzałem na ekran telewizora i widniał tam tylko napis ,,The End?".
-Tym razem my też idziemy spać.-powiedział Harry, a reszta mu przytaknęła.
-Ok.-odpowiedziałem zawiedziony
**Godz. 13:00**
**Oczami Leny**
Walizki spakowane i jeszcze tylko 3 godziny do lotu. Nie wierze, że już niedługo zobaczę Martę...no i resztę też.
**5 godz. później**
Właśnie stałam przed drzwiami naszego domu. Zadzwoniłam dzwonkiem, ale nikt nie otworzył. Zadzwoniłam jeszcze raz i jeszcze jeden raz. W końcu zaczęłam dusić ten przycisk bez opamiętania.
-Lena! Bo zepsujesz!-powiedział Niall.
-Mam to gdzieś!!! No otwierać!!!-krzyknęłam i chciałam kopnąć drzwi, ale w tym momencie otworzył Harry i dostał w czułe miejsce.
-Też się cieszę, że cię widzę.-powiedział cieniutkim głosikiem i zaczął zwijać się z bólu.
-Przepraszam, ale gdybyś otworzył wcześniej nie dostał byś...tam.-
Razem z Niallem weszliśmy do środka, a Marta rzuciła mi się na szyję.
-Lena...proszę Cię...NIGDY NIE ZOSTAWIAJ MNIE SAMOM Z NIMI!!!-powiedziała odrywając się ode mnie a ja się zaśmiałam.
-Ej? Powie mi ktoś...gdzie jest Natalie?!-powiedział, zapytał i jednocześnie krzyknął Lou.
-Pojechała na wakacje z koleżankami.-powiedziała Marta.
-Jestem głodny...zrobimy coś do jedzenia!-wtrącił całkiem nie na temat Niall. Chłopacy zaczęli jęczeć.
-Dopiero co jedliśmy-powiedział Harry.
-To zjecie jeszcze!-krzyknął Niall i w podskokach pomaszerował do kuchni.
-Spoko, ale jakby coś to zrzygam się na ciebie!-krzyknął do odchodzącego do kuchni Nialla.
-Jak ja za tym tęskniłam...-
**********************

Przepraszam, że taki krótki no ale czasu się nie miało. Następny będzie dłuższy (mam nadzieję)!
CZYTASZ=KOMENTUJESZ