wtorek, 4 lutego 2014

Rozdział 10

Przecież tam CZARNO na BIAŁYM było napisane, że...że...jej matka nie żyje.
-Ej? Ale jak to?-
-Ty nie umiesz czytać?-
-Umiem...-odpowiedziałem i czytałem dalej.
Zginęła w wypadku samochodowym.
Straszne. Tak bardzo chciałbym pomóc Marcie, ale nie wiem jak.
**Oczami Leny**
Chciałam pujść do kuchni, ale usłyszałam jakiś krzyk. Podąrzyłam za nim i dotarłam do łazienki. Weszłam i zobaczyłam Harrego który był w samym ręczniku.
-Co się stało!!??-próbowałam go przekrzyknąć. W końcu nie wytrzymałam.-Zamknij mordę i powiedz co się stał!!!-
-No bo...-nie dokończył, bo mu przerwałam.
-Nie stop! Najpierw podciągnij ręcznik!-zrobił to o co poprosiłam.
-Teraz możesz kontynuować.-
-No bo ja chciałem wziąść kąpiel, a to co coś chciało mnie zjeść lub nawet gorzej, zabić!-
-Ale co?-pokazał na miejsce obok kibelka.
-Tam jest! Weź go!-wziełam to na ręce.
-Coś jeszcze czy krzyczałeś tylko z powodu małago psa Marty?-zapytałam powstrzymując śmiech.
-Dobra idź bo to coś na prawdę mnie zje, zabije lub nawet zgwałci.-w tej chwili do łazienki wszedł Lou.
-Musisz ze mną iść.-powiedział i mnie pociągnął.
-Lena chyba o czymś zapomniałaś.-ten sam słodki pisk. Harry. Poszłam do łazienki wziąść psa i dalej ruszyłam za nim. Doszliśmy do jego pokoju, który dzielił z Martą. Weszłam i zobaczyłam ją płaczącą. Podbiegłam do niej i zapytałam:  co się stało?. Lou mi wszystko wytłumaczył.
-Marta nie płacz. Wszystko będzie dobrze. Masz mnie, Louisa, no i chłopców.-
-Dziękuje wam! Kocham was wszystkich.-widziałam mały uśmiech, który wkradł się na jej twarz. Wiedziałam, że to dla niej smutne. Straciła najbliższą jej osobę, a szczególnie , że ojca nie znała. Zawsze była zrzyta ze swoją mamą. Szkoda mi jej. No ale matki jej nie oddam chociaż chciałabym. Zrobiłabym wszystko by była szczęśliwa.
-Mam coś dla ciebie.-powiedziałam i za pleców wyciągnełam jej pieska.
-Jeju gdzie on był.-zapytała szczęśliwa i położyła Sambe na kolanach.
-Można powiedzieć, że mieszkał za kibelkiem.-na moje słowa uśmiechneła się.
-Szkoda tylko, że na pogrzebie się nie pojawię...-
-Jak to?-tym razem odezwał się Louis.
-Bo on jest w Polsce, a ja nie chce was zostawiać.-po tych słowach od razu się uśmiechnęłam. Jaka ona kochana. No ale nie mogę dopuścić do tego by przez nas nie pojawiła się na czymś ważnym. To niedopuszczalne.
-Mogłabym teraz zostać sama?-razem z Lou pokiwaliśmy głową i wyszliśmy. Poszłam do pokoju. Zobaczyłam, że Niall czytał książkę. Podbiegłam do niego.
-Kochanie nie masz czasem gorączki?-zapytałam i sprawdziłam jego czoło.
-Dlaczego pytasz?-
-Bo czytasz...-
-To już nie mogę sobie poczytać?-
-No nie.-zrobił smutną minkę i odwrócił się do mnie plecami.
-Podano do stołu!!-krzyknął Harry, który niedawno temu był w łazience. Niall zszedł z łóżka i poszedł ma obiad. Ja zrobiłam to co on. Podczas jedzenia brakowało tylko Liama, który wpadł do kuchni jak głupi.
-Jedziemy na wakacje!!-krzyknął uradowany.
-Ja nie mam ochoty.-powiedziałam równo z Martą i Louisem.
-Bez was nie jedziemy!-krzyknął już bardziej smutny Liam.
-No prosze was!-krzyczał Zayn-Ja chce jechać, ja chce jechać!!-ktzyczał waląc w stół pięściami.
-Chłopacy to na prawdę nieodpowiedni moment...-powiedział Lou i wyszedł.
-Harry-zwrócił się do niego Zayn-nie żeby coś, ale ten sos jest lekko przypalony.-
-No ja przynajmniej umiem odróżnić kobiete od faceta...-odpowiedział mu Hazza, unosząc jedną brew.
-Dobra zamknij się już...-powiedział i rzucił w niego ścierką. Czasami zastanawiam się czy ta przeprowadzka do nich to był dobry pomysł!...nie służy to zbyt dobrze mojemu umysłowi...oni wykańczają mnie fizycznie, jak i psychicznie!...
-Stary..ta ścierka była brudna!-Krzyknął Harry, a Malik prawie spadając z krzesła zaczął uciekać. Gonili się tak wokół kanapy. Zayn znalazł na kanapie jakieś ciastka i krzyknął:
-Odejdź, bo jak nie to zjem twoje ciasteczka!!!-
-Ale to nie moje ciasteczka!-
-To kogo?!-
-To moje ciasteczka!!-krzyknął Horan. Podszedł do nich i je wziął, a już po chwili zajadał się nimi, jednocześnie patrząc jak Ci debile się gonią. Widziałam, że nawet Marta się śmieje. I tyle mi wystarczy...chciałam tylko, żeby się nareszcie uśmiechnęła. Odeszłam od stołu. I usiadłam koło Nialla na kanapie i patrzyłam jak chłopcy się ganiają. Normalnie film w 3D! I po co płacić za kino?! To jest darmowe i śmieszniejsze! A szczególnie to jak ciągle się o coś potykają. Zayn przystanął, bo brakowało mu tlenu, a Harold w tym czasie wskoczył mu na plecy...ZARAZ CO?!
-Zawieź mnie do pokoju, mój podwładny koniku!!-Zayn wypuścił powietrze z ust i pokierował się w stronę schodów. Poszli do góry, ale nie na długo. Dlaczego? Bo usłyszałam wielki huk. Spojrzałam w stronę schodów, a tam leżeli oni. Zaczęłam się śmiać w niebo głosy i reszta ze mną.
-Aż taki ciężki jestem?!-krzyknął obrażony Harry.
-No wiesz ty tego nie odczuwasz, bo nie wozisz się na swoich plecach!-jak dla mnie i większości to zdanie nie miało sensu.
-CO?!-zapytali wszyscy chórem.
-Sam tego nie zrozumiałem...-powiedział, wstał i podał swojemu koledze, który leżał pod nim rękę.
-Chyba mam siniaka.-
-Gdzie?-
-Na dupie-wszyscy się zaśmialiśmy-ale ja nie żartuję.-powiedział i poszedł na górę bardzo ale to bardzooooo dziwnie wchodząc po schodach...

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hejo wszystkim!!! Wracam do was z Rozdziałem 10!!! Mam ferie więc postaram się wcześniej napisać kolejny!!! może pojawi się w poniedziałek, ale kto wie czy będzie mi się chciało pisać. Dobra nie zanudzam was.
P.S.-Komentarze naprawdę motywują nas do dalszej pracy! 
CZYTASZ=KOMENTUJESZ

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz