wtorek, 18 lutego 2014

Rozdział 12

Do kuchni wszedł Nialler. Spojrzałam na niego. Miał zamknięte oczy. Zaczął błądzić rękoma po lodówce. Chyba szukał uchwytu żeby ją otworzyć. Otworzył ją. Chwycił parówkę przytulając ją do siebie i gdzieś poszedł. No ale lodówki to nie łaska zamknąć!!! Ale jednak najgorsze jest to, że on pocałował tą parówkę. Otwróciłam się w stronę wyjścia i tam zobaczyłam Lenę.
-Dlaczego Niall śpi przytulony do parówki?-uśłyszałam zdziwienie w jej głosie.
-Lena musze ci coś powiedzieć.-położyłam rękę na jej ramieniu.
-No?-
-Bo on także się z nią całował.-obie wybuchłyśmy głośnym śmiechem.

**Godzina później**
Rozmawiałam z Leną, gdy do kuchni wszedł znowu Niall. Tym razem nie spał...
-Hej Marta.-powiedział zaspanym głosem.
-Hej.-
-Cześć skarbie.-powiedział i chciał pocałować Lenę w policzek ale ona odsunęła się. Dokładnie tak ja planowałyśmy.
-Hej skarbie?! Najpierw mnie zdradzasz, a potem mówisz do mnie skarbie?!-Niall chyba nie kumał o co chodzi, bo ma bardzo dziwny wyraz twarzy.
-Ale jaka zdrada?! Z kim?!-nareszcie się odezwał. Spojrzałam na przyjaciółkę. Chciała utrzymać powagę, ale jej nie wychodziło.
-No to idź zobaczyć do pokoju kto tam leży!-
-Ale tam leżała tylko jakaś parówka.-nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać pod nosem.
-Z która ty spałeś i się całowałeś.-Niall otworzył lekko usta, jakby chciał coś powiedzieć, ale nie mógł.
-Naprawdę?-zapytał.
-Tak.-tym razem powiedziałam ja.
-Ale nie martw się Lena. Wyrzuciłem ją przez okno, potem ona trafiła w jakiegoś starszego pana, potem wylądowała na trawniku, a na koniec zjadł ją pies.-Lena uniosła jedną brew.
-Rzuciłeś parówką z okna?-zapytałam.
-No tak.-
-Czy ona trafiła na nasz ogród?-
-No tak.-
-Samba ją zjadła!-krzyknęłam.

**Kilka miesięcy później**
-Marta! Ja chyba rodze!-krzyknęła Lena.
-Chyba czy na pewno?-
-Na pewno!-krzyknęła a ja pomogłam jej dojść do auta, a ja usiadłam na miejscu kierowcy.
-Ty nie masz prawa jazdy.-
-Chcesz rodzić w domu czy w szpitalu?-zapytałam.
-Jedź!-to chyba był rozkaz. Ruszyłam w stronę szpitala. Po 15 minutach dojechałyśmy.

**2 godziny później**
-Odbierz ten zasrany telefon!-krzyknęłam, gdy po raz kolejny nie mogłam dodzwonić się do Nialla. Pomyślałam, że Harry może wiedzieć dlaczego nie odbiera. Wybrałam jego numer i po kilku sygnałach odebrał.

-Halo?-
-Hej, Harry! Wiesz gdzie jest Niall?-
-Nie...a czemu pytasz?-
-Bo jego dziewczyna rodzi, a ja nie moge się do niego dodzwonić!-
-Spokojne...czekaj już tam jade.-
-Po co?-
-Miłe...-
-Wiem.-

Rozłaczył się. Co za świnia.

**Oczami Leny**
-Kiedy zobacze moje dziecko?-po raz kolejny zapytałam pielęgniarkę.
-Pytała pani o to pięć minut temu.-
-Odpowie mi pani.-
-Za chwilę go pani zobaczy.-
Tak ja mówiła pielęgniarka, po kilku minutach przyniesiono mi mojego synka. Był taki słodki. Przyszedł lekarz i zaczął mówić.
-Mam do pani dwie sparwy.-
-Tak?-
-Serce pani synka nie pracuje poprawnie, ale będzie żył. I jeszcze dwie osoby czekają w poczekalni i pytają się czy mogą wejść.-
-Prosze ich wpuścić.-powiedziałam, a po moim policzku spłynęły łzy. Byłam ciekawa kto jeszcze oprócz Marty przyjechał. Lekarz wyszedł z sali, a po chwili zauważyłam Martę i idącego za nią Harrego.
-Hej.-powiedziałam przez łzy.
-Co się stało?-zapytała Marta.
-Serce małego nie pracuje tak jak powinno.-ledwo to wydusiłam z siebie.
-Tak mi przykro. Ale z innej beczki. Jaki on słodki. To po mamusi.-powiedział Harry, a ja się zarumieniłam.
-A no właśnie! Ma na imię Oliver.-powiedziałam.
-A kiedy wychodzisz?-zapytała moja kochana przyjaciółka.
-Ja jutro, on nie za bardzo.-znowu poleciało mi kilka łez.
-Widzisz co zrobiłaś?-powiedział Harry i mnie przytulił. Poprosiłam ich żeby wyszli, bo jestem zmęczona, a Olivera oddałam pielęgniarce, która go gdzieś zabrała.
-Kochany ten pani chłopak.-powiedziała kobieta obok.
-To mój przyjaciel. Mój chłopak...sama nie wiem nawet gdzie jest.-
-Przepraszam.-
-Nic się nie stało.-mruknęłam i obróciłam się na drugą stronę. Wziełam telefon do ręki i wybrała numer mojego chłopaka. Nie odbierał. Znowu. Coś czuję, że on zmusza się do roli ojca. Niby się cieszy, że jestem w ciąży, a po kilku miesiącach ma mnie w dupie. On mnie i Olivera chyba nie kocha. I co ja głupia myślałam, że będziemy szczęśliwą rodzinką? Jego miłość do mnie prysła, jeżeli ona w ogóle istniała.

**Dwa dni później**
Wstałam z łóżka. Spojrzałam na zegarek. Godzina 9:30. Ubrałam się i zeszłam na dół. Chwyciłam do ręki jedną kanapkę i wyszłam z domu. Chłopcy i Marta coś tam do mnie mówili, ale ja ich nie słuchałam tylko wyszłam. Poszłam s stronę szpitala. Gdy tylko tam weszłam. Jedna łza spłynęła po moim policzku. Szybko ją otarłam i podeszłam do recepcji? Nie wiem jak to nazwać. Kobieta za ladą kazała udać mi się na pierwsze piętro. Podeszłam do widny i czekałam aż te drzwi mi się otworzą. Jakoś nie miałam siły iść schodami. Drzwi windy się otworzyły. Gdy tylko kilka osób wysiadło ja wsiadłam i wcisnęłam guzik. Nie minęło kilka sekund, a już byłam na pierwszym piętrze. Wysiadłam z windy i ruszyłam w stronę drzwi, które prowadziły do sali gdzie leżał mały. Weszłam tam. Ukucnęłam przy jego inkubatorze. Delikatnie głaskałam jego główkę. Dlaczego to mnie spotkało? Usłyszałam otwieranie i zamykanie drzwi. Odwróciłam się. Ta sama blond czupryna.
-Hej Lena.-powiedział.
-Możemy porozmawiać?-
-Jasne.-powiedział, a ja wyszłam z sali.
-Po co tu przylazłeś?-zapytałam.
-Odwiedzić mojego synka i moją dziewczynę.-
-Teraz Ci się przypomniało, że masz syna i dziewczynę?!-zapytałam.
-Ale o co Ci chodzi?-
-Weź mnie nie rozśmieszaj! Dzwoniłam do ciebie chyba ze sto razy, ale po co odebrać?! Po co dowiedzieć się, że twój syn może umrzeć?! Po co?!-cały czas krzyczałam.
-Ale jak to?-
-Tak to!!! Ma chore serce.-powiedziałam już bardziej spokojnie. Chciał mnie przytulić, ale odepchnęłam go od siebie.
-Lena...-powiedział.
-Przez kilka miesięcy miałeś mnie w dupie!! Teraz ja mam ciebie!! Mam cię dosyć!! Żałuję, że Cię poznałam!! Wiesz?! To koniec!! Zapomnij o nas!!-czułam się okropnie. A te łzy w jego oczach dołowały mnie jeszcze bardziej.
-Lena.-powiedział kucając przy mnie.
-Wynoś się!! Daj mi spokój!!-krzyknęłam, a on powili zaczął kierować się w stronę windy.

**Oczami Nialla**
Brawo Haron, spieprzyłeś swój związek już po raz drugi. Spojrzałem ostatni raz w jej stronę. Płakała i to przezemnie. Pojechałem do domu. Weszłem. W salonie siedziała Marta z Harrym.
-O cześć Niall. Byłeś u Olivera?-zapytała Marta.
-U kogo?-zapytałem zdziowiony.
-Kurwa Niall! U twojego syna! Ty nawet nie wiesz jak się twoje dziecko nazywa?! Dzwoniliśmy do ciebie po trzysta razy! Ona rodziła, a zamiast ciebie to ja i Harry trzymaliśmy ją za rękę! Nawet nie wiesz jak to boli kiedy rodzisz! Jak se przepchniesz nadmuchaną piłkę plażową przez dupe to wtedy będziesz wiedział jak to boli!-wydzierała się na mnie Marta, a Harry musiał ją uspokojać, aby mnie nie zabiła. Do salonu zszedł Louis, a Marta zaczęła płakać ze złości. Louis ją przytulił. Mam tego dość. Każdy się na mnie wydziera. Chwyciłem kurtkę i wyszedłem.

**Oczami Marty**
**Wieczór**
Siedziałam w moim ulubionym miejscu, czyli salonie i oglądałam jakiś serial. Do domu przyszła Lena. Miała całe czerwone oczy od płaczu.  Podbiegłem do niej i ją przytuliłam.
-Przez takich dupków jak on, nie należy płakać. Zrozumie co zrobił. Jeżeli kocha to wróci.-uśmiechnęłam się do niej. Ona odwzajemniła uśmiech, a po kilku sekundach pokierowała się w stronę schodów. Weszła na górę do pokoju, który dzieliła z Niallem, a ja za nią.
-Pomożesz mi?-powiedziała chwytając do ręki kilka ciuchów.
-Ale co ty robisz?-zapytałam.
-Ide do drugiego pokoju.-
-Już myślałam, że mnie z nimi zostawisz...-
-To co pomożesz?-zapytała podając mi kilka rzeczy.
-Pytanie...oczywiście, że ci pomogę.-

**Godzine później**
-Skończone.-
-No nie do końca.-powiedziałam wskazując na wielką stertę rzeczy na łóżku.
-Trzeba to tylko pochować do szafy.-
-Tylko.-
-Jeżeli będziesz mi podawać ciuchy, a ja je chować do szafy to skończymy w 15 minut.-powiedziała Lena i podeszła do szafy.
Miała racje. 15 minut później wszystko było na swoim miejscu.
-Dziękuje kochana.-powiedziała i mnie przytuliła.
-Nie ma za co.-uśmiechnęłam się do niej i wyszłam z pokoju. Spojrzałam na zegarek, który wisiał na ścianie. Za 20 minut będzie pół noc. Usłyszałam trzask drzwi i Nialla, który ledwo co chodził. Serio Niall myślisz, że upicie się w czymś Ci pomoże? Nie zwracając na niego uwagi poszłam do pokoju. Przebrałam się i poszłam spać.

********************

Przepraszam was, że tak późno dodaję i za to, że ten rozdział jest strasznie krótki ale tak wyszło. Mam nadzieję, że Rozdział 13 będzie dłuższy, ale wszystko zależy tylko od mojej weny.

1 komentarz:

  1. Przeczytałam pierwszy rozdział i mi się odechciało. Po pierwszym spotkaniu Niall chciał pocałować Lenę? Ledwo wiedząc jak ma na imię? I ona jest z nim w ciąży? Gadałyście na Magdę, a robicie to samo co ona. SERIO? Jeżeli chcecie pisać, to piszcie porządnie, albo nie róbcie tego wcale. A, i po co piszecie, jeżeli nikt tego nie czyta? (opowiadanie się promuje i rozsyła do ludzi na facebooku, asku, twitterze czy co tam jeszcze) Pozdrawiam, Sandra XD

    OdpowiedzUsuń