piątek, 14 marca 2014

Rozdział 13

**Następny dzień**
**Oczami Leny**
Zeszłam na dół, ubrana już w normalne ciuchy. W kuchni siedział Niall, ze szklanką wody i lekami na ból głowy. Podeszłam do blatu kuchennego i zaczęłam robić sobie śniadanie.
-Hej.-powiedział, a ja udawałam, że go nie słyszę.
-Mogłabyś mi odpowiedzieć.-
-Mówiłeś coś?-zapytałam.
-Możemy być chociaż przyjaciółmi?-chyba zależało mu na jednym słowo, a mianowicie na ,,Tak".
-Znajomymi.-
-Niech będzie.-powiedział, a ja udałam się do salonu. Dziś chciałam spokonie zjeść i dopiero potem iść do szpitala.

**3 godziny później**
Siedziałam czekając, aż lekarz raczy mnie wpuścić do mojego syna.
-Może pani wejść.-powiedział wychodząc z gabinetu. Gdy już wstałam z krzesełka, zobaczyłam GO na korytarzu.
-Co ty tu robisz?-zapytałam.
-To nadal mój syn. Przyszedłem go odwiedzić.-
-Niall to nie jest twój syn!-
-Jak to? Przecież to ja jestem jego ojcem!-
-Nie! Nie jesteś jego ojcem i nigdy nie byłeś!-
-Jak to?!-jego piękne dotychczas oczy przybrały kolor granatowy. Ja zamiast odpowiedzieć spuściłam swój wzrok na moje trampki.
-Mów!-krzyknął. Nie obchodziło go to, że ludzie się patrzą.
-Zaszłam w ciążę nim cię poznałam. Mój chłopak gdy się dowiedział, że zostanie ojcem wyjechał. Czyli jednym zdaniem. Wcisnęłam Ci dzieciaka do opieki.-
-No i mu się nie dziwię!-
-Co masz na myśli?-
-Może on też nie był prawdziwym ojcem. Może mu też wcisnęłaś tą bajeczkę?!-
-Niall, nie jestem jakąś dziwką, żeby pieprzyć się po kątach!-
-Nie byłbym tego taki pewien!-z moich oczów poleciały łzy.
-No i co ty myślisz?! Że na litość mnie weźmiesz?!-z każdym wypowiadanym jego słowem było coraz więcej łez.
-Wynoś się z tym swoim popierdolonym bachorem z mojego i chłopaków domu!!! Rozumiesz?!-pokiwałam głową na ,,tak". Gdy on już odchodził zebrałam odwagę na wypowiedzenie ostatnich słów.
-Ty też nie jesteś lepszy. Byłeś ze mną, a w tym samym czasie chodziłeś na jakieś dziwki!!!-chyba go wkurzyłam. Podszedł do mnie. Poczułam pieczenie na lewym policzku. Nie wierze. Czy on...czy on mnie uderzył?

**2 dni później**
Obudził mnie dzwoniący telefon. Nim odebrałam sppojrzałam na godzinę. 15:30.

*Rozmowa telefoniczna**
-Halo?
-Czy to pani Lena Grey?
-Tak. Coś się stało?
-Jestem lekarzem pani synka...-przerwałam mu.
-Coś się stało?!
-On...Pani syn dziś zmarł.
-KIEDY?
-W nocy.
**
Zamarłam. Nie mogłam wydobyć z siebie słowa, ani nawet się ruszyć. Telefon wypadł mi z ręki i roztrzaskał się o podłoge, a ręka którą go trzymałam znalazła się przy moim boku.
Z moich oczów zaczeły lecieć łzy. Dopiero po chwili wróciłam do rzeczywistości. Opadłam na łóżko i rozbeczałam się na dobre.
Mój syn. Mój jedyny synek. Moje jedyne dziecko nie żyje.
Dopiero zdałam se sprawe z powagi sytuacji.
Spojrzałam na lewą rękę.
Wciąż miałam na niej branzoletkę od Niall'a.
Zerwałam ją, a koraliki wylądowały na łóżku.
Chwiejnym krokiem podeszłam do szafy. Wziełam walizkę i zapakowałam ją wszystkimi moimi rzeczami, po czym postawiłam walizkę w kącie, aby nikt jej nie dostrzegł. Wziełam laptopa i usiadłam z nim na łóżku. Przetarłam rękawem bluzy załzawione oczy. Kupiłam bilet na dziś wieczór na samolot. Sama w to nie wierze, ale wracam do polski.
Przejrzałam jeszcze raz pokój. Został tylko ręcznik i kosmetyki. Przed lotem musze wziąść prysznic...
Kosmetyki schowałam do walizki. Nie potrzebuje ich.
Nim się spostrzegłam była 19:00. Poszłam szybko pod prysznic, po czym ubrałam się w świeże ciuchy.
Teraz tylko poczekać, aż wszyscy się rozejdą. Nie chce, aby wiedzieli o moim wyjeździe.
3 godziny później uznałam, że spokojnie moge iść. Sprowadziłam walizkę po schodach najciszej jak mogłam. Gdy byłam już prze drzwiach, usłyszałam pukanoe i głos Marty:
-Lena ja wiem, że przeżywasz, ale pogadaj ze mną. Jakby co jestem w kuchni.
I co teraz?
Szybko, lecz po cichu wyszłam z domu.
Wpakowałam walizke do bagażnika i szybko ruszyłam w stronę lotniska. Po chwili znów zaczełam płakać przez łzy nic nie widziałam. Przetarłam oczy i zobaczyłam pieszego bardzo blisko. Szybko skręciłam w lewo wymijają przechodnia. Spojrzałam w lusterko...leżał na ziemi zszokowany. ZARAZ! Czy to nie jest Niall?!
Tak to on!
Prawie go zabiłam!
Cały czas mając tą scenę przed oczami, dojechałam na lotnisko. Wziełam walizke i ruszyłam do wejścia. Nadal nie wierze w to co zrobie.
"Pasażerowie lotu do Polski, proszeni są o udanie do samoltu."
Ostatnia chwila w Londynie.
Wstałam z ławki i ruszyłam w wyznaczonym kierunku.
-LENA!-usłyszałam krzyk...Harry'ego?
Nie zwracając na niego uwagi zaczełam biec. Skąd on wiedział, że tu jestem?!
Po minucie złapał mnie za ramiona i obrócił w swoją stronę.
-Czy ty wiesz co chcesz zrobić?!-wrzasnął.
-Doskonale wiem.
-Nie zostawiaj mnie.-nim mogłam przeanalizować jego słowa, przyciągnął mnie do siebie i złożył na moich ustach krótki pocałunek.
-J-ja musze iść.
Wyrwałam się z jego uścisku i zaczełam iść w wyznaczone miejsce. Odwróciłam się do niego po czym bez zastanowienia pobiegłam w jego stronę. Rzuciłam mu się na szyje. Złączyłam nasze usta w jedno.
-Będę tesknić.-wyszeptałam.
-Ja też.
-Nie mów Marcie gdzie lece.
-Dobrze.
-Dziękuje-po tych słowach już na serio odeszłam.
Kilka minut później siedziałam w startującym samolocie.
-Żegnaj.-wyszeptałam patrząc na wielkie okno lotniska z okna.
ŻEGNAJ WIELKA BRYTANIO, WITAJ PONOWNIE POLSKO!

*Perspektywa Harry'ego*
-LENA!-krzyknąłem gdy ujrzałem w tłumie blondynkę.
Przystaneła na chwile, po czym zaczeła biec. Pobiegłem za nią. Chwilę później dogoniłem Lenę. Chwyciłem jej ramiona, po czym odwróciłem ją przodem do siebie.
-Czy ty wiesz co chcesz zrobić?!-wrzasnołem.
-Doskonale wiem.-mrukneła.
-Nie zostawiaj mnie.-przyciągnołem ją do siebie i pocałowałem.
-J-ja musze iść.-wyjąkała i odeszła. Miałem zrobić to samo, kiedy ona odwróciła się i zaczeła biec. Rzuciła mi się na szyje. Pocałowała mnie, a ja zszokowany odwzajemniłem gest.
-Będę tęsknić.-wyszeptała do mojego ucha i odsuneła głowę patrząc mi w oczy.
-Ja też.-odszepnołem.
-Nie mów Marcie gdzie jestem.-zaskoczyła mnie jej prośba.
-Dobrze.-zrobię wszystko by była szczęśliwa.
-Dziękuje.-powiedziała i odeszła...na zawsze.
Chwilę później patrzyłem przez szybę na odlatujący samolot.
-Żegnaj.-szepnołem patrząc na samolot.
Wróciłem do auta, a następnie do domu.
-I? Była tam?-na samym początku padły pytania od Marty.
-Nie było jej na lotnisku.-nasza przyjaciółka zaczeła płakać.
-Ona odeszła. Trzeba żyć dalej.-pocieszał ją Niall.
-Ty się weź odpierdol! To wszystko przez ciebie! Jesteś kretynem! Największym jakiego poznałam!-wykrzykneła idąc na górę.

**Perspektywa Leny**
Przespałam cały lot. Obudziłam się przy lądowaniu. Wysiadłam z samolotu.
Wziełam swoją walizkę i ruszyłam do wyjścia.
Jak tu się zmieniło...
POLSKO OTO JESTEM! WRÓCIŁAM!
Skierowałam się do pierwszego lepszego hotelu.
I tak rozpoczął się nowy rozdział w moim życiu...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz