poniedziałek, 23 grudnia 2013

Rozdział 5

...ja nie wiem gdzie ona mieszka. Zadzwoniłem do Marty, lecz ona nie chciała mi powiedzieć. Nie dziwię się jej. Kurde może lepiej zadzwonię do Leny, tylko czy odbierze? Wybrałem jej numer. Połączenie odrzucone. Próbowałem tak jeszcze kilka razy. Nie odbierała. Brawo Niall, ale sobie nagrabiłeś. Ja zawsze muszę coś spieprzyć! Cały ja! No nic pójdę się spakować. Bo co mam robić? Chociaż jeszcze nie, pójdę do mojej ulubionej kawiarni. Zawsze tam chodzę gdy mam doła. To jest kilka ulic z tond. A jeszcze kilka dalej jest nasz dom.

**15 minut później**
Popchnąłem drzwi kawiarni. Od razu obleciał mnie zapach świeżej kawy. Uwielbiam to. Zamówiłem byle co, a po chyba 2 minutach ją dostałem. Wow. Zawsze czekałem pół godziny. Wypiłem kawę i wyszedłem nawet nie wiedząc czy zapłaciłem. Jak nie to mają problem. I kolejne 15 minut.

**Oczami Jeniffer(siostry Leny)**
Kupiłam kolejne Bravo. Miał być artykuł o 1D i ich wielki plakat. Tak jestem directioner. Wpadłam do domu jak poparzona i pobiegłam do pokoju. Zaczęłam czytać. Artykuł o Niallu bardzo mnie zdziwił. Pobiegłam do pokoju Leny. Oczywiście zapukałam tak jak mi kazała.
-Proszę!-usłyszałam jej głos więc weszłam.-o to ty siostra.
-Nie zombie!!!-
-Bardzo śmieszne. Co chcesz?-
-Przeczytaj ten artykuł-zaczęła czytać, ale po chwili rzuciła gazetę w kont pokoju.
-Co ty robisz?! To mnie kosztowało 3 zł!-krzyknęłam na nią.
-Ale to nie prawda! JA NIE JESTEM Z NIALLEM! Byłam i teraz tego żałuje!-
-Co?!-
-Nie ważne-
-T-to j-jego dziecko?-spytałam z przerażeniem, dlatego się jąkałam.
-Tak.-powiedziała już całkiem spokojnie. Nagle zaczął dzwonić jej telefon. Podeszłam do niego. Na wyświetlaczu widniał napis Niall.
-Siostra mogę odebrać?-
-Nie!!!-
-Proszę-zrobiłam minkę smutnego psiaczka.
-Ok-
Odebrałam. Jezu, słyszeć jego głos.

**Rozmowa**
-Na reszcie odebrałaś. Słuchaj musimy pogadać. Powiedz mi gdzie mieszkasz. To bardzo ważne.
-Mieszkamy na Letniej 28.-
-Yyyyy...-
-Jestem siostrą Leny.
-Aha. Papa.-
-Papa.-

-Czemu mu powiedziałaś gdzie mieszkamy?-zapytała zła i to bardzo zła
-Ma do ciebie ważną sprawę.-powiedziałam i wyszłam.

**Oczami Nialla**
No. Walizki już spakowane. A za 20 minut lot. Co?!. Kurde w życiu nie dojadę tam na czas! Ja jednak na prawdę wszystko chrzanię!. No nic jadę tam.

**15 minut później**
Na czas! Całę szczęście. Szybko wpadłem do samolotu. Kilka osób spojrzało się na mnie jak na idiotę, ale ja tylko usiadłem. Oczywiście pilot zaczął paplać, a ja go nie słuchałem. Po co mi wiedzieć co robić w samolocie.

**30 minut później**
-Proszę państwa o zapięcie pasów, szykują się turbulencje.-co?! zacząłem panikować.
-Nie ja się boję! Ja-jak spadniemy i wszyscy umrzemy-zacząłem się wydzierać.
-Gdyby pan słuchał pilota wiedziałby pan, że nie trzeba panikować-powiedział jakiś pan obok mnie i odwrócił głowę. Ja zacząłem mu wytykać język, a jakiś dzieciak zaczął się śmiać.

**Kilka godzin później**
Na reszcie ten lot się skończył. Jeszcze chwila z tym dzieciakiem, a bym mu wpierdolił. O Boże i ja mam zostać ojcem? Jak najszybciej pojechałem na tą ulicę. Stanąłem przed drzwiami i...odszedłem. Nie miałem siły. A jak ona mi nie wybaczy? Kurde mam mętlik w głowie. Stałem tak przed tymi drzwiami i myślałem, aż w końcu Ona wyszła z domu.
-Niall?-
-Lena-chciałem ją przytulić, lecz ona mnie odepchnęła i zaczęła krzyczeć przeklinając przy tym. Takiej jej jeszcze nie znałem.
-Co ty sobie wyobrażasz? Przyjeżdżasz tu sobie od tak, a pomyślałeś kurwa, że ja nie chce cię widzieć! Jedź sobie do tej suki.-aż mi się przykro zrobiło, ale zasłużyłem.
-Lena ja cię przepraszam. Proszę wróć do mnie!-
-Chyba śnisz! Nie ma mowy! Wyjdź mi z oczów! SŁYSZYSZ WY-NO-CHA!-ale ja nie odeszłam-Czy ty głuchy jesteś wynocha!-powiedziała. Kilka jej sąsiadów się na nas gapiło, ale to nie ma znaczenia.
-Dobrze, ale chociaż wróć do domu w Anglii.-
-Po co?-
-Bo wszyscy się martwią! Zrozum!-
-Dobrze.-
-Ale, że niedługo będą święta nie ma żadnych lotów.-
-Dobrze, wejdź. Pomieszkasz tu trochę.-powiedziała jakby załamanym głosem.
Wszedłem trochę niepewnym krokiem. Lena zaprowadziła mnie do ,,mojego pokoju''. Tylko mojego.

**Oczami Lou**
-Chłopaki! Gdzie jest Niall?-zapytałem
-Pojechał sobie na wakacje.-
-Czyli teraz nagrywamy bez niego?-
-Tak.-
-Dobra jedziemy.-poszliśmy i wsiedliśmy do auta. Po 30 minutach dojechaliśmy do studia. Weszliśmy, ale Paul nie dał na spokoju.
-Chłopcy!!! Nie możecie robić sobie przerw!!! Jak teraz bez niego nagramy?!-zaczął na nas krzyczeć. Jak ja tego nie lubiłem.
-Damy rade...-powiedział Harry.
-Dobra nie mamy czasu.-powiedział.

**1 godz. później**
-Już kończymy? Jestem padnięty ...-powiedział Liam.
-Tak...widzimy się...-
-Po świętach?!-powiedział Zayn i zaczął odbywać swój taniec szczęścia.
-No niech już będzie po świętach-powiedział Paul.
-TAK!!!!!!-krzyknęliśmy jednocześnie i dołączyliśmy do Zayna. Wszyscy 4 odbywaliśmy taniec szczęścia.

-Haha ok już przestańcie i idźcie sobie.-powiedział Paul.
-Też cię lubimy.-powiedzieliśmy i wyszliśmy. Właśnie mieliśmy wsiadać do samochodu, gdy Zayn się oddalił. W ogóle go nie widziałem. Poszedł sobie gdzieś od nas. Miał nas dosyć, ale nie dziwię mu się czasem też mam dosyć NAS. Wsiedliśmy i pojechaliśmy do domu.

**kilka godzin później**
Oglądaliśmy telewizję, gdy do domu wszedł Zayn uśmiechający się do telefonu. Poszedł do pokoju, a ja zaraz za nim.

poniedziałek, 16 grudnia 2013

Rozdział 4

-No więc...-i zacząłem jej wszystko opowiadać. Po jej oczach widziałem, że nie ma w nich nienawiści i złości, tylko smutek i ból. Źle mi było, ale jakbym tego nie powiedział to i by się wydało, ale wtedy byłby jeszcze większy syf.-i co teraz zrobisz?-zapytałem kończąc jej opowiadać.
-Pojadę do polski...-
-Co nie!!!
-Ale daj mi dokończyć... Pojadę do polski do rodziców w końcu i tak musiałabym tam pojechać więc zrobię to teraz.-rozumiałem ją.
-Więc ja już pójdę, a ty się spakuj. Kiedy wyjeżdżasz?-
-Jutro rano zaraz zamówię bilet-wyszedłem z jej pokoju.
*oczami Leny*
Zaraz po jego wyjściu wzięłam pierwszą lepszą walizkę i spakowałam potrzebne mi rzeczy. Następnie podeszłam do laptopa i zaczęłam szukać taniego biletu do polski. Po długich poszukiwaniach znalazłam. Od razu go kupiłam. Lot miałam jutro koło 13:00. Przynajmniej się wyśpię, jeden plus lecz jest też minus, czy rodzice mnie przyjmą? Od urodzenia mojej siostry Jennifer w ogóle się mną nie interesują, jakby mnie nie było. A przed narodzinami byłam ich oczkiem w głowie. To smutne i bolesne gdy ktoś wrzeszczy na ciebie, a dla rodzeństwa skoczyliby z mostu, wydali by na nią miliony złoty gdyby trzeba było. Poczułam jak łzy cisną mi się do oczu. Moje życie powoli się wali. Ale czy na pewno tak powoli?.
*Rano. Godzina 10:00*
Obudziłam się o 10:00. Gdyby nie lot to jeszcze bym spała. Taki mały śpioszek ze mnie. No nieważne. Poszłam do łazienki wziąść prysznic. Po 15 minutach suszyłam włosy jednocześnie myjąc zęby. Następnie poszłam się ubrać. Założyłam luźną bluzkę i obcisłe spodnie. Wykonałam lekki makijaż. Była godz. 12:00. Zamówiłam taksówkę i pojechałam na lotnisko.
Stanęłam przed drzwiami. 12:30. Szybko biegłam odebrać swój bilet. Nim się obejrzałam już siedziałam w samolocie.
*15 godzin później-polska*
Nareście wysiadłam z tej ,,stalowej trumny". Nigdy nie lubiłam samolotów. Teraz została mi jedna sprawa, a mianowicie dojechanie do Gniezna. Czyli zapowiada się kolejna taksówka. Po prostu super! Zamówiłam ją i dopiero się skapnęłam, że to będzie troszkę kosztować. A nawet nie wiadomo czy rodzice mnie chcę widzieć na oczy! Dlaczego? Hmmm... miałam dość mojej siostry, rodziców i w ogóle całego świata. Chciałam odciąć się od wrzeszczenia na mnie i takie tam więc...yyyy.... ukradłam mamie trochę kasy z portfela i wyjechałam do Londynu jako 16-latka. Chociaż nie dziwię się im, że mnie nie szukali, nie dzwonili. Nie byłam łatwym dzieckiem..paliłam, piłam lub chociaż zdawało mi się nieczęsto...brałam narkotyki, ale co ja wygaduje zdarzało mi się to bardzo, ale to bardzo często. Nikt o tym nie wie oprócz moich starych znajomych. Tak myśląc o mojej przeszłości przyjechała taksówka. Nie ukrywam jechaliśmy 1 godz. Wysadził mnie dokładnie przy domu. Więc teraz jeden wielki wdech i ruszamy. Stanęłam przed drzwiami już chciałam pukać ale spojrzałam na mój dom. Strasznie się zmienił odkąd tu byłam. Lekko zapukałam w drzwi, lecz na tyle głośno bo to pukanie usłyszeli. Otworzyła mi mama. Po jej wyrazie twarzy rozpoznałam, że nie chętnie mnie przyjmie.
-Cześć mamo...mogę się u was zatrzymać?-zapytałam tak prosto z mostu.
-Hmmm no niech będzie w końcu nadal jesteś moim dzieckiem-widziałam, że spogląda ukradkiem na mój brzuch.-idź do pokoju rozpakować walizki.-na razie wydawała się miła, ale to tylko początek. Poszłam do swojego pokoju. Weszłam do niego. Jezu nic się tu nie zmieniło. Nadal wisiały moje stare plakaty. Podeszłam do szafy i zaczęłam pakować do niej ubrania. Ale byłam ciekawa jednego. Odsunęłam szufladę i nadal to tam było. Moje ,,tajemnicze pudełko''. Wyjęłam je i usiadłam na ziemi wypakowując jego zawartość. Tak... stare narkotyki, moja zapalniczka i paczka papierosów i o dziwo pełna, moja żyletka, a no tak zapomniałam jeszcze się cięłam, ale się zdziwiłam ponieważ ona miała jeszcze zaschniętą krew, o i jeszcze bandaż, którym owijałam rękę po przecięciu się... no i do pokoju weszła siostra.
-A co ty tu robisz?-spytała a ja szybko wpakowałam wszystko do pudełka i je schowałam.
-A co cię to?-odpowiedziałam pytaniem na pytanie. To zawsze ją zmylało.
-A tak sobie weszłam.-no i nerwy mi puściły. Nigdy nie miałam zwyczaju za dużo przeklinać, ale teraz mi to obojętne.
-No to tak sobie wyjdziesz. I nie wchodź do mojego pokoju i wyjdź. SŁYSZYSZ!!!-
-No chyba Ci się śni.-
-Wypierdalaj z tego pokoju bo własnoręcznie się wyniosę smarkulo!!!-lecz ona tylko zamknęła drzwi i podeszła do mnie.
-Nie mów tak do mnie. Wszystko widziałam co tam chowasz mam powiedzieć rodzicom? Zrobię wszystko, żeby potem też być ich oczkiem w głowie.-
-Ty nim zawsze będziesz...- nie dokończyłam bo mi przerwała
-Nie prawda. Po urodzeniu naszego braciszka już mogę nie być.-zatkało mnie. JESZCZE JEDEN BACHOR!!! NO TYLKO TEGO BRAKOWAŁO!!! Przecież moja rodzina to jakaś patologia.
-Dobra ale już idź...-
-Idziemy na kolację.-
Razem z młodą zeszłam na dół. Może teraz powinnyśmy trzymać się razem? No nie wiem. Usiadłam przy stole i zdarzyło się jakieś święto! Mama zamiast na mnie krzyczeć powiedziała normalnym tonem.
-No Lena za miesiąc będziesz musiała się wyprowadzić. Twój pokój przerodzi się w pokój dla twojego braciszka.-Zatkało. Wiedziałam o tym, ale żeby mieć tak ogromny dom i brak miejsca dla dziecka. Jezu.
**Oczami Marty**
Po całym domu szukałam Leny. Nigdzie jej nie było. W końcu zrezygnowana osunęłam się po ścianie w korytarzu.
-Gdzie do cholery jasnej ona jest!!!-krzyknęłam chyba na pół ulicy.
-Ale kto?-spytał Harry, który akurat przechodził koło mnie.
-Lena-
-Ona wyjechała do polski. Do rodziców.-
-Co?!-naszą bardzo krótką rozmowę przerwał Niall, który już w ciągu kilku sekund zniknął za drzwiami wyjściowymi.
-Ale po co?-zwróciłam sie do Harrego.
-Bo...bo... Niall całował sie w kubie z inną i ja jej powiedziałem.-
-Czy ty chcesz jej życie spieprzyć?!-powiedziałam lekko zła-odkąd ona pierwszy raz tu przyszłą dziwnie się zachowujesz!-
-Wiem...-
-Dlaczego?-
-Nie mogę Ci powiedzieć-powiedział i poszedł do pokoju. W tym domu każdy coś ukrywa, albo dziwnie się zachowuje.

**Oczami Natalie**
Siedziałam sobie w pokoju i usłyszałam ja Marta drze ryja na... chyba Harrego. Postanowiłam zadzwonić sobie do mojej przyjaciółki Emmy. Może by do mnie przyszła dawno jej w końcu nie widziałam. Wybrałam jej numer.
Pierwszy sygnał...
drugi sygnał...
trzeci sygnał...
czwar...

-Halo?-odebrała, a już myślałam, że tego nie zrobi!
-No hej! To ja Natalie. Pomyślałam sobie, że może byś do mnie przyszła?-
-No ok! Daj mi 30 minut lub całą godzinę na przyszykowanie się.-
-Cała ty. Zawsze tak długo się szykujesz!-
-Oj tam, oj tam. Dobra im szybciej skończymy tym szybciej przyjdę. Papa.-
-Pa pa.

I co ja mam robić przez godzinę? Poszłam pooglądać telewizję tylko to mi zostało, chociaż mogłabym poczytać.... nie to nie dla mnie! Włączyłam na byle jakim kanale... no i kreskówki. Po schodach już leciał Zayn. Cały on!

**Oczami Nialla**
Dlaczego Harry jej o tym powiedział. Byłem pijany. Dlatego pobiegłem na lotnisko kupić bilet do polski i wtedy przyszła mi jedna myśl...